Nieświadoma reakcji ponurego sprzedawcy Mame, jechała w stronę Chojnika, gnana chęcią przeżycia przygody i lekkim już zniecierpliwieniem. To miał być przecież główny cel jej wyprawy i zamierzała go w końcu osiągnąć. Przejechawszy niecałe dwadzieścia kilometrów, stanęła w końcu na parkingu przy, jakże nieoczywistej ul. Zamkowej, zmieniła buty do samochodu na buty do wędrówek, założyła ciepłą bluzę, wzięła swój ukochany aparat i udała się w kierunku kolejnej już w dzisiejszym dniu, budki biletowej. Czytaj dalej „Mame Zdobywca – część druga, ostatnia”
Mame Zdobywca
Jadący w miarę przepisowo trasą Szklarska Poręba – Jelenia Góra samochód, wykonał nagle bardzo dziwny i niezbyt bezpieczny manewr. Niespodziewanie dla innych uczestników ruchu przyspieszył, włączył lewy kierunkowskaz, z piskiem opon zaczął skręcać niczym maluch na ręcznym i wjechał w niewidoczną leśną ścieżkę. Zaświeciły się światła cofania, zachrzęściły koła na żwirowym podłożu, zaświecił się, tym razem, prawy kierunkowskaz, samochód włączył się energicznie do ruchu jak gdyby nigdy nic i w ten sam sposób, w miarę przepisowo, podążył w kierunku z którego właśnie nadjechał. Oniemiali, na szczęście nieliczni obecni podczas tego manewru kierowcy, zobaczyli za kierownicą kobietę w średnim wieku, zarzucającą właśnie grzywką niczym lew po wyjściu od fryzjera. W jej wzroku widać było mocne postanowienie nie przyznawania się do jakiegokolwiek wspólnoty z zaistniałym właśnie wydarzeniem. Dojeżdżający do owego miejsca inni kierowcy zobaczyli dokładnie to samo, co przez ostatnie kilometry swojej trasy. Piękną okolicę, malownicze zakręty, niewielki ruch i jadący w miarę przepisowo w kierunku Szklarskiej samochód.
Mame podróżnik
Droga do ku przygodzie wiodła bardzo malowniczą trasą. Wszędzie pojawiały się przykuwające uwagę górki, pagórki i wzniesienia, wymagające natychmiastowego zatrzymania się i zrobienia zdjęcia. Zwykle, kiedy Mame poczuje natchnienie, wsiadają z Tate do auta i jadą gdzieś. Dla Mame jest to bardzo precyzyjne określenie, jednakże metodycznego i uporządkowanego Tate doprowadza ono do szału. -Gdzieś, czyli gdzie? – piekli się zazwyczaj w takiej chwili, – Czy mogłabyś określić to bardziej konkretnie? – Gdzieś w diabły, tam, gdzie nas jeszcze nie było, gdzieś, gdzie są ładne widoki, żebym mogła robić zdjecia – odpowiada najczęściej Mame, dla której wraz z udzieloną w ten sposób odpowiedzią, temat celu podróży uważa za wyczerpany. – Nie wiesz dokąd, to kombinuj- dodaje złośliwie po krótkiej chwili milczenia. Czytaj dalej „Mame podróżnik”