W upalny sierpniowy dzień siedzącej na balkonie z książką i ulubionym lekarstwem w szkle Mame, wiatr zawiał znajomy zapach. W pierwszej chwili nie zwróciła na niego uwagi, zajęta mocno znajdującym się w niebezpieczeństwie magiem, ale uparty zapach nie odpuszczał. Wirował, świdrował, kusił oraz nęcił, osiadając nachalnie w nozdrzach i czepiając się kubków smakowych. Usiłujący pozbawić maga mocy demon z niewidomych powodów począł zmieniać postać. Z odrażającego stwora, ziejącego nienawiścią i chęcią pożarcia wszelkich magicznych stworzeń, zaczął się rozmywać, kurczyć i przeobrażać w o wiele bardziej łagodną i przyjemniejszą wersję. Wersję z grubą, solidną nogą i zawadiacko przyczepionym do niej mięsistym kapeluszem. Mame otrząsnęło. Podejrzliwie poniuchała lekarstwo, łyknęła solidnie, rzuciła okiem na znajdujący się piętro niżej po przekątnej balkon w poszukiwaniu jarającego zakazaną w Polsce, cudowną zieloną substancję i w końcu do niej dotarło. Lekarstwo się nie zepsuło. W tak krótkim czasie nie miało szans. Energicznym ruchem dopiła resztę, bez zbytniego żalu porzuciła głupiego maga który nie potrafi pokonać pośledniejszego demona i wyłączyła czytnik. Wpakowała sobie do ust solidny kawał arbuza i odpaliła elektroniczną mapę województwa dolnośląskiego. Uznała, pobudzona cudownym aromatem, że nadeszła idealna pora aby wybrać się na grzyby.
Czytaj dalej „Dwa grzyby i grzyby”