Nieświadoma nie tyle samej walki stoczonej przez Magdę, co nawet jej istnieniu Mame, konwersowała w najlepsze z Ewą. Dowiedziała się już o akcji łapania chłopaków, ubawiła setnie na wieść o dotykowej przypadłości Magdy i przynajmniej na chwilę oderwała od nękających ją egzystencjalnych problemów. Opis łapanki wyzwolił w niej chęć poznania owej Magdy. Tymczasem skupiła się na zmartwieniu Ewy. – Jeszcze jeden maluch mi został do odłowienia, a nie mam już miejsca – pisała Ewa. -Teraz te mrozy wskoczyły, a wszystkie znajome domy zapchane po drapaki. – Maluch, powiadasz, maluch….Hmmm, Willas mi się włączyła – zaciekawiła się Mame. – Tak, ten z przodu – odpisała Ewa i za sekundę na ekranie Mame pojawiło się zdjęcie malutkiej, ślicznej kruszynki. Mame stopiło na skwarek. – O jesssu, jakem niewierząca, co siedzisz i piszesz! Łap szybko! – A gdzie go dam?- stropiła się Ewa. – Do mojego dużego pokoju – wyświetliło się na jej ekranie. – Serio, weźmiesz? – No ba – odpisała pochłonięta po kokardy całą sprawą Mame. – Duży pokój największy znowuż nie jest, ale kot mały, zmieści się – praktyczny umysł Mame w ułamku sekundy miał już ułożony cały plan. – Łap, wbijaj codziennie pod wieczór, a ja muszę Tate przygotować, właściwie to mógłby wiedzieć. Ale to w ostatniej chwili, co się ma stresować i za dużo myśleć. On jak myśli, to zawsze potem muszę problemy rozwiązywać. Niestety idiotą nie jest, liczyć potrafi i na bank dopatrzy się kolejnego kota w domu – dodała. – A teraz idź i go łap. – Zaraz zadzwonię do Magdy i będziemy łapać, dzięki – Ewie kamień spadł z serca, złapała telefon i wybrała numer do Magdy.
Czytaj dalej „2021. Witusia. Część druga – ostatnia.”