-Jasna dupa zielonego jeża i wszyscy koci święci! – pomyślała spanikowana Mame, mknąca rurą ruchem nieskoordynowanie obrotowym niczym Pendolino z Kasprowego po śliskich szynach. – Niech to szlag nagły trafi i zakończy moje katusze! – W panice przypomniała sobie z lekcji fizyki coś o masach i prędkościach. -Jak to szło? – zastanowiła się nagle – Masa plus prędkość równa się coś tam….Nie wiem co się w tej fizyce równa, w rzeczywistości masa plus prędkość i jeszcze dla rozrywki woda, bo co ma być za łatwo , równa się samobójstwo! Utopię go, jak tyko bezpiecznie znajdę się na dole, utopię go za to mendzenie i namawianie mnie do złego i nie będzie mnie więcej narażał na utratę zdrowia, życia i paznokci! – wzburzona i przestraszona Mame desperacko próbowała zatrzymać się w cholernie mokrym rurosie, w którym ostatnią przewidzianą przez pomysłodawcę tegoż, było zatrzymanie się w trakcie spływu. -Ja chcę do domu, niech mnie ktoś stąd zabierze, czy jest tu jakieś wyjście awaryjne? Mogą być nawet te cholerne schody, nawet rura strażacka w ostateczności, zjadę raz a dobrze, a nie będę kręcić się niczym żółtko we władaniu wściekłego miksera! Gdzie tu są jakieś hamulce?! – Przelatujące przez maminą głowę myśli szły w parze z desperacko rozcapierzonymi kończynami, próbującymi na wyraźne żądanie wyhamować, oprzytomnieć i znaleźć inny sposób na pluśnięcie do znajdującego się na końcu rurosa, zbawiennego, bezpiecznego baseniku. – No zatrzymaj się w końcu – zrozpaczona Mame ryknęła szeptem do siebie, z wymuszenie leżącej pozycji udało się jej przejść do siadu i w niewiadomy sobie sposób, wbrew rżącemu ze śmiechu Losowi, który wraz z BABCIE płakał na dole ze śmiechu, gdzieś w połowie rury, zbolała, przybita i nieszczęśliwa Mame zatrzymała się.
Czytaj dalej „Aquapark. Część druga, ostatnia.”