Urodziny Tate. Część czwarta, ostatnia. Wieliczka

Rozmowy z Kotem

-Możesz mi wytłumaczyć, co tu się dzieje? -słabym głosem spytał Tate, kiedy lekarstwo dobroczynnym swym działaniem ogarnęło jego organizm i był zdolny do w miarę przytomnego myślenia. – Co my tu robimy, jak, dlaczego, ale jak, jak nie rozumiem, jak to pobyt, ale jak, i gdzie jest BABCIE? – Przestań się już jąkać, to Ci wytłumaczę, chociaż nie widzę powodu, dla którego sam nie wywnioskowałeś, przecież dostałeś kartkę, tam było zapisane dokładnie wszystko to, co masz wiedzieć, co tu jeszcze wyjaśniać? – mruknęła szczęśliwa z osiągniętego efektu Mame. – Urodziny masz? Masz. Czterdzieste? Czterdzieste. Niespodzianka mi się udała? O tak…….Udała mi się, to czego tu nie rozumiesz? – stęknęła wstając z krzesła. Założyła buty, zbiegła do samochodu i wróciła po chwili z jeszcze jedną, mocno wypchaną torbą. Z ogromną satysfakcją wyciągnęła z niej butelkę wina, korkociąg i kieliszek, otworzyła, nalała i wciąż nie mówiąc ani jednego słowa, z lubością wypiła odrobinę. – Jak, ja nie rozumiem, ale jak to się stało? – wciąż oszołomiony Tate w kółko powtarzał te same słowa. – Jak, jak, srak, – zirytowała się w końcu Mame. Czego tu nie rozumieć, Ty to jednak masz ten informatyczny łeb ciasny i ograniczony, ale, jakby nie patrzeć, dość Cię lubię, to Ci opowiem jaka ja jestem zdolna, a Ty łatwowierny – z odrobiną żalu zamknęła wino, przeniosła się na fotel i poczęła uświadamiać swojego szanownego, generalnie lekko tylko tępego na umyśle  małżonka.

– A ja wina nie dostanę?  – Zapomnij, – zimno stwierdziła małżonka. – Wypiłeś lekarstwo, a to jak z antybiotykiem, nie miesza się. – Ale ….- Żadnego ale, nie miesza się, a poza tym, chciałeś usłyszeć wyjaśnienia, to słuchaj i nie zawracaj mi głowy. – Masz urodziny, tak? Tak. Na urodziny dostaje się prezenty, tak? Tak. Dostałeś prezent w postaci tego wyjazdu, tak? Tak. No to czego jeszcze nie rozumiesz i co tu wyjaśniać, drugi raz pytam? – poirytowana otępieniem męża spytała Mame. – Chciałeś wiedzieć, to się właśnie dowiedziałeś. A już najlepiej by było, żebyś oprzytomniał, bo za chwilę idziemy na basen, a potem zarezerwowałam stolik w restauracji, bo nie zamierzam tu niczego gotować, a jakiś obiad przydało by się zjeść. – Jaki basen, jaki obiad? – wciąż nieprzytomny Tate, któremu wydawało się, że dowiedział się już wszystkiego, uznał, że jednak potrzebuje więcej informacji. -Słoneczko Ty moje, proszę Cię, nie denerwuj się, wytłumacz mi wszystko raz jeszcze, proszę – dodał żałośnie, patrząc wzrokiem zamkniętego w klatce psa. – Proszę….- Nie mów do mnie, żebym się nie denerwowała, bo spokojna jestem, zdenerwować to ja się zaraz mogę takim głupim gadaniem, – skrzywiła się Mame i uznała, że nie da rady, siedzący na łóżku osobnik to ciężki przypadek i  chyba mogłaby coś więcej mu wyjaśnić, szczególnie, że będzie opowiadała o swoim geniuszu.

-Opowiadałam Ci kiedyś o czterdziestych urodzinach Zenka. To było wielkie wydarzenie i zostało mi w pamięci, że czterdziestki obchodzi się uroczyście i z pompą. Szukałam długo czegoś, co byłoby atrakcją, którą zapamiętasz na długo.  Doszłam do wniosku, że Wieliczka będzie idealnym prezentem, bo sam wspomniałeś, że chciałbyś zobaczyć,  ale nie mogłam sobie pozwolić na to,  żebyś po wyjeździe na autostradę zaczął kombinować i przez całą drogę truć mi odwłok swoimi chorymi domysłami. Jeszcze byś zgadł i cała niespodzianka stała by się zwyczajnym wyjazdem, a to nie miał być zwyczajny wyjazd. Tak ustaliłam. Poszukałam w internecie wiadomości, zarezerwowałam bilety na zwiedzanie kopalni i zaczęłam szukać jakiegoś miejsca do spania. Zwykle śpimy w miejscach o niższym standardzie, ale teraz wszystko miało być wyjątkowe. Tu jest tak bardziej na bogato, z jadalni widać panoramę Wieliczki i Kraków,  w łazience jest wanna, prysznic i dużo miejsca, a  w kabinie  prysznicowej można się swobodnie obracać, a nie dopiero wtedy, kiedy się namydlisz i ślizgiem uda Ci się zmienić pozycję, myjąc przy okazji drzwi kabiny od wewnątrz. Kiedy zadzwoniłam do właściciela i usłyszał jaki jest powód naszego przyjazdu, zaproponował ten pokój, bo jest największy i ma najładniejszy widok. Apartament taki. Nie planowałam weekendu w samochodzie, więc doszłam do wniosku, że sama kopalnia to będzie mało. Znalazłam informacje o darmowym zwiedzaniu Wawelu pod warunkiem, że wybierzesz dwie wystawy. Do wyboru była zbrojownia i dama z łasiczką, albo skarbiec i jakieś inne malowidło.  Zdecydowanie bardziej pasowały mi zbrojownia i skarbiec, ale dzikus z którym na ten  temat rozmawiałam nie był elastyczny i nie dał się przekonać, że zdecydowanie większą atrakcją są same zbrojownia i skarbiec, bez obrazkowego dodatku . Nadęty bufon to był, ale musiałam zadzwonić i się dowiedzieć, bo kto nie pyta, ten nie wie. Ponieważ liczyłam się z tym, że będzie Ci się głupio wydawało, że postanowisz mnie udusić, doszłam do wniosku, że wysiłek fizyczny w miejscu publicznym zmęczy Cię na tyle, że po powrocie do pensjonatu padniesz jak mur berliński, trwale i do rana, a ja zasnę sobie słodko i błogo w poczuciu doskonale zrealizowanego planu. To jest powód, dla którego idziemy zaraz na basen, a później na kręgle – szczęśliwa z osiągniętego efektu opowiadała Mame. Tate siedział  w milczeniu i nie ronił ani jednego słowa. Uśmiechnięta od ucha do ucha żona, po nabraniu oddechu kontynuowała swoją opowieść. – Ponieważ posiadasz przebłyski inteligencji akurat wtedy, kiedy Twoja wrodzona głupota byłaby bardziej na miejscu, musiałam zorganizować nas na ten wyjazd tak, żeby nie wzbudzić w Tobie podejrzeń, a jednak zabrać jakieś ubrania i parę innych rzeczy. Kiedy byłeś w pracy, zawiozłam wszystko co potrzeba do BABCIE i tam czekało to sobie spokojnie, aż po to przyjadę. Mały problem miałam z jaśkami, bo trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego jadąc po uszkodzoną BABCIE,  zabieramy nasze jaśki. Na szczęście sklepy są dobrze zaopatrzone i tym to sposobem posiadamy jedną zmianę dodatkowo. Nie będę się martwić, że kiedy je wypiorę, to mogą nie wyschnąć. Rano, kiedy teoretycznie jechałam zawieźć je na dworzec, specjalnie się tłukłam po domu tak, żebyś oprzytomniał na tyle, żeby zarejestrować moje wyjście. Pojechałam sobie do BABCIE, zjadłam ciasta i wypiłam kawę, oraz zapakowałam rzeczy do tej torby, o której Ci później powiedziałam, że są w niej rzeczy Teresy. Rzeczy na basen, wino i całą potrzebną resztę upchnęłam w samochodzie tak, żebyś widział, ale nie zobaczył. Na widoku. I powiedz mi jeszcze kiedyś, że jesteś spostrzegawczy, to Cię wyśmieję. Na wszelki wypadek, a okazuje się, że słusznie, zadzwoniłam do Twojej mamy i uprzedziłam ją o całym planie. Dziadek wcale nie jest chory, ma się świetnie, ale musiałam znaleźć jakiś powód, żeby tam nie jechać. Tak przy okazji, jak skończę, zadzwoń do niej, bo czeka na informację, czy podoba Ci się niespodzianka. Matko Naturo, ależ ja jestem genialna. No i co się tak patrzysz, wlej trochę inteligencji na oblicze, bo ciężko się do Ciebie mówi. Wszystko mi się udało, wszystko, ależ ja jestem wspaniała, Ty to masz jednak szczęście, nie modliłeś się w dzieciństwie o dobrą żonę, to los dał Ci prezent i dostałeś geniusza – napęczniała szczęściem Mame zerwała się z siedziska i zaczęła kręcić w kółko po pokoju. – Ta, geniusza, chyba zła – mruknął pod nosem Tate, głośniej zaś zapytał – Ale jednego nie przewidziałaś, ja przecież nie mam urlopu, to jak to sobie wyobrażasz? Mam dzwonić do pracy i postawić ich przed faktem dokonanym? – Ależ Ty jesteś jednak poszkodowany w mózg – zdenerwowana Mame zatrzymała się raptownie. – Czy uważasz, że nie uzgodniłam z Twoim szefem wszystkiego już dawno temu? – A myślisz, że dlaczego z dziwnym uśmiechem życzył Ci miłego weekendu? Sam mówiłeś, że w piątek miał podejrzanie radosny humor. Dostałeś urlop do końca tygodnia i nastaw się, że jak po nim wrócisz, to będą darli z Ciebie łacha co najmniej pół roku.- To oni wszyscy w pracy wiedzą? – jęknął załamany Tate. – No oczywiście że wiedzą. Ja jestem szczodra, ja lubię się dzielić i sprawiać ludziom przyjemność, a Twoich kolegów z pracy lubię, to dlaczego mam im żałować przyjemności? -Mame na powrót zaczęła tańczyć po pokoju. – Jestem genialna, udało się, ale masz minę, jestem najlepsza.

Wraz z opowieścią Mame, w tatowej głowie ustawiały się zburzone nieoczekiwanym zwrotem akcji klepki. Ochłonął już na tyle, żeby w miarę przytomnie ocenić sytuację. Numeru, który wykręciła mu fruwająca  ze szczęścia Mame, do końca życia nie zapomni. O swojej łatwowierności i łykaniu wszystkiego jak leci, postanowił nie myśleć. Osłabł w pewnym momencie, położył się na łóżku i pomyślał, że co jak co, ale pomysłowości tej cholerze odmówić nie można. Naprawdę postarała się, żeby te urodziny były wyjątkowe. Uczciwie, sam przed sobą doszedł do wniosku, że gdyby wiedział od początku dokąd jadą, nie miałby takiej niespodzianki i nie doznał takiego zaskoczenia.

Weekend minął im dokładnie tak, jak zostało to zaplanowane.  Poszli na basen, później na miłą kolację i zgodnie z przewidywaniami Mame, padł wieczorem jak kłoda, zasypiając w locie. Zwiedzanie kopalni nie zawiodło jego oczekiwań. Było pięknie i postanowił, że jeszcze kiedyś tu wrócą, bo jeden raz to stanowczo za mało. W dniu wyjazdu odwiedzili Kraków i Wawel. Zbrojownia podobała mu się tak bardzo, że zaczął doceniać to, co jego ukochana żona zafundowała mu w prezencie. Przystanął na chwilę obok wyjątkowej armaty, w zadumie popatrzył na rozmawiającą z przewodnikiem Mame i pomyślał, że zrobi wszystko, żeby nigdy, ale to przenigdy, nie stała się jej krzywda. Będzie ją kochał, wielbił, rozpieszczał i hołubił, w miarę swoich możliwości bronił przed złem tego świata, a kiedy w pełni wybaczy jej zrobienie go w jajo stulecia i sam przed sobą uzna, że takie prezentu w życiu nie dostał i jest nim zachwycony, w poczuciu szczęśliwego i  zdrowego na umyśle człowieka, złapie tego szatana o przyjaznej twarzy i z największą na świecie satysfakcją utopi czorta w szklance wody.

Wasz Kubuś

Cdn…

 


Rozmowy z Kotem

Dodaj komentarz