-No i co my z nim teraz zrobimy? – zapytała zmartwiona Mame patrząc bezradnie to na Tate, to na śpiącego błogo na mymłonie Julka. -Znowu pięć kotów? Jak damy sobie radę? – Zastanawiała się głośno, bezwiednie głaszcząc nieświadomego zamieszania jakiego narobił, kota. – Jakoś musimy – odparł siedzący w fotelu Tate. -Będziesz go ogłaszać, Ewa też. Jest piękny, młody, zdrowy, znajdziemy mu szybko dom. Bywało już w domu sześć kotów, to z piątką też wyrobimy – dodał i zagłębił się w czytaną właśnie książkę. – Nie jestem tego taka pewna – mruknęła pod nosem Mame. Z jednej adopcji już wrócił – przemknęło jej przez myśl ale nie powiedziała tego na głos, żeby nie kusić losu. Pogłaskała przytulonego do siebie kota, delikatnie przeniosła go na kanapę i pełna złych przeczuć zajęła się produkowaniem kolejnych ogłoszeń adopcyjnych. Czytaj dalej „2021/2022 Amelka i Julek. Z cyklu – kot wie lepiej.”
Ci, którzy odeszli. Argos 1991
Odebrany od matki w wieku trzech miesięcy i pozostawiony w jakimś obcym domu maleńki chłopczyk dawał wyraz tęsknocie za rodzinnym domem, matką, ,rodzeństwem i wujkiem w jedyny znany sobie sposób. Płakał. Przejmująco, rozpaczliwie jak tylko małe dzieci potrafią wołał matkę. Ludzie do których trafił zajmowali się nim w wielkim zaangażowaniem, ale mówmy szczerze – największa nawet miłość od obcych nie zastąpi matczynego uczucia. Maluszek cierpiał. Czytaj dalej „Ci, którzy odeszli. Argos 1991”
2021. Julek. Tam i z powrotem, czyli historia niedokończona
Snującego się po placu zabaw biało-burego kotka dostrzegła siedząca na ławce ze swoim dzieckiem, Kasia. Drobny i chudy, popatrzył na nią wielkimi, mocno zdziwionymi oczyma i tym spojrzeniem trafił wprost w jej współczujące serce. Kotu było wszystko jedno. Nie miał już siły walczyć ze strachem, zimnem i bólem. Na wlokących się , trzęsących i słabych – również z głodu nogach doczłapał w desperacji w pobliże bawiących się dzieci oraz pilnujących ich rodziców i padł. Dał za wygraną i mógł już tylko czekać. To był ten moment, na który czekał zniecierpliwiony już Los. Chciał żeby kotek trafił pod skrzydła Mame, na mymłona i nie mógł się już doczekać kiedy ta dwójka się spotka. Lubił takie połączenia i bardzo był ciekaw, co z tego wyniknie. Czytaj dalej „2021. Julek. Tam i z powrotem, czyli historia niedokończona”
2021. Czaruś, Apka i Sisi.
Jedenastoletnia dziewczynka w końcu nie wytrzymała. Rozdzierający płacz rozlegał się regularnie od wczorajszego popołudnia i wiadomo było, że nie będzie trwał wiecznie. Wieczorem podsłuchała rozmowę rodziców podczas której zirytowany ojciec oznajmił, że jeszcze raz usłyszy ten irytujący jazgot, a znajdzie te cholerne koty i pójdzie z nimi nad pobliską rzekę. Ma zamiar się porządnie wyspać i nikt nie będzie mu w tym przeszkadzał. Dziewczynka nie była w stanie zasnąć tej nocy. W uszach wciąż brzmiał jej apodyktyczny głos ojca i wizja topionych bezbronnych kociąt. W którymś momencie coś w niej pękło. Po cichutku wstała z trochę trzeszczącego łóżka, założyła bambosze i na palcach wyszła ze swojego pokoju. Podeszła do schodów, odwróciła się w stronę sypialni rodziców i najciszej jak to jest możliwe zeszła z piętra i udała się do sieni. Po drodze zabrała z wieszaka swoją kurteczkę. Zawróciła do kuchni, zabrała spod stołu schowane tam kaloszki i wymknęła się na dwór. Zegar w kuchni, stary i dostojny, wskazywał trzecią. Dziewczynka pewnym krokiem wstąpiła w chłodną noc. W pogrążonym we śnie domu nikt nie zauważył jej wyjścia.
Czytaj dalej „2021. Czaruś, Apka i Sisi.”
2021. Bola i Lola.
Księga przeznaczenia drgnęła, zaszeleściły porysowane nagłym i nieoczekiwanym draśnięciem kartki. Zaskakująca, niespodziewana i co gorsza nieautoryzowana zmiana zapisu spowodowała uruchomienie sygnałów ostrzegawczych. Księgą wstrząsnęła seria drgań, obwoluta zaczęła świecić pulsującym czerwonym światłem. Po chwili dołączył do niej irytujący wibrujący dźwięk. Alarm!
Czytaj dalej „2021. Bola i Lola.”
2021. Witusia. Część druga – ostatnia.
Nieświadoma nie tyle samej walki stoczonej przez Magdę, co nawet jej istnieniu Mame, konwersowała w najlepsze z Ewą. Dowiedziała się już o akcji łapania chłopaków, ubawiła setnie na wieść o dotykowej przypadłości Magdy i przynajmniej na chwilę oderwała od nękających ją egzystencjalnych problemów. Opis łapanki wyzwolił w niej chęć poznania owej Magdy. Tymczasem skupiła się na zmartwieniu Ewy. – Jeszcze jeden maluch mi został do odłowienia, a nie mam już miejsca – pisała Ewa. -Teraz te mrozy wskoczyły, a wszystkie znajome domy zapchane po drapaki. – Maluch, powiadasz, maluch….Hmmm, Willas mi się włączyła – zaciekawiła się Mame. – Tak, ten z przodu – odpisała Ewa i za sekundę na ekranie Mame pojawiło się zdjęcie malutkiej, ślicznej kruszynki. Mame stopiło na skwarek. – O jesssu, jakem niewierząca, co siedzisz i piszesz! Łap szybko! – A gdzie go dam?- stropiła się Ewa. – Do mojego dużego pokoju – wyświetliło się na jej ekranie. – Serio, weźmiesz? – No ba – odpisała pochłonięta po kokardy całą sprawą Mame. – Duży pokój największy znowuż nie jest, ale kot mały, zmieści się – praktyczny umysł Mame w ułamku sekundy miał już ułożony cały plan. – Łap, wbijaj codziennie pod wieczór, a ja muszę Tate przygotować, właściwie to mógłby wiedzieć. Ale to w ostatniej chwili, co się ma stresować i za dużo myśleć. On jak myśli, to zawsze potem muszę problemy rozwiązywać. Niestety idiotą nie jest, liczyć potrafi i na bank dopatrzy się kolejnego kota w domu – dodała. – A teraz idź i go łap. – Zaraz zadzwonię do Magdy i będziemy łapać, dzięki – Ewie kamień spadł z serca, złapała telefon i wybrała numer do Magdy.
Czytaj dalej „2021. Witusia. Część druga – ostatnia.”
2021. Witusia. Część pierwsza.
Trzydziestego pierwszego grudnia zmęczony intensywnym rokiem ale zadowolony z owoców swej pracy Los, rozsiadł się wygodnie w bujanym fotelu, na stoliku ustawił przekąski i słodycze na wieczór, oraz odpowiednie do tegoż wieczoru napoje. Szampan od wielu godzin chłodził się w lodówce. Los był zmęczony. Mijający właśnie rok przysporzył mu wiele pracy i czuł, że potrzebuje odpoczynku. Popatrzył na strzelający wesoło w kominku ogień, łyknął ulubionej whisky , zaciągnął się świeżutko sprowadzonym z Kuby, jednym z ulubionych cygar o nazwie Romeo y Julieta Churchill, nazwanym tak od nazwiska tego legendarnego polityka i ze względu na specjalnie dla niego wyprodukowany ich rozmiar. Uśmiechnął się szelmowsko, gdyż dokładnie sto lat po wejściu na rynek owej firmy, urodziła się jedna z jego ulubienic. Zaciągnął się z przyjemnością, oko mu błysnęło ale uznał, że na tę wariatkę potrzebuje czegoś innego. Zerwał się z fotela, popędził do gabinetu, z rozmachem otworzył ukrytą w biurku szafkę, wyciągnął z niej nie do końca legalne suszone zioło i równie energicznie wrócił na wciąż kiwający się po zerwaniu fotel. Zaciągnął się z lubością, pogratulował sobie umiejscowienia w Holandii najlepszych producentów tej wesołej roślinki, sięgnął po opasłe tomisko zwane księgą przeznaczenia i otworzył je pod literą M. Łyknął bursztynowego napoju, odszukał swoją ulubienicę Mame i chichocząc niczym nastolatka na widok młodego męskiego torsu, postanowił lekko zmienić ustalony dla niej już dawno temu grafik. Po dwóch whisky uznał, że aktualny jest trochę nudny.
Czytaj dalej „2021. Witusia. Część pierwsza.”
Wielbicielki Kubusia. Część pierwsza.
Uroczyście oświadczam co następuje:
-nie biorę żadnej odpowiedzialności za opowieści Kubusia
-nie umiem rozmawiać po kociemu, więc skąd mogłabym wiedzieć o czym on mówi
-jestem nieśmiałą introwertyczką i w życiu nie zaprosiłabym do domu na noc nieznanych mi ludzi
-nie mam komputera, laptopa ani internetu a pisać umiem tylko gęsim piórem
-przypominam że Kubuś ma dziurę w głowie i to o czym opowiada to efekt zbyt dużej dawki świeżego powietrza, które w związku z dziurą wietrzy mu w łepetynce
Mame
Wysiadająca pół godziny później niż Aleksandra z pociągu z Katowic Sylwia, rozejrzała się po wrocławskim dworcu z rozrzewnieniem. Kochała to miasto, tak inne od rodzinnych Katowic. Za jego kolory, za atmosferę, otwartość mieszkających w nim ludzi i za krasnale. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Tak właśnie, za krasnale. Energicznym krokiem podeszła do znajdującej się na peronie trzecim ławeczki, zadumany z lekka wzrok rzuciła na znajdującą się na nim tablicę upamiętniającą tragiczną śmierć jednej z ikon polskiego kina, Zbyszka Cybulskiego, który pewnego mroźnego styczniowego dnia z tego właśnie peronu wyruszył w swoją ostatnią podróż, usiadła na ławeczce, zarzuciła elegancko nogę na nogę, nie bacząc na zakazy przeciągłym ruchem wyciągnęła z torebki papierosa, z lubością go odpaliła i zaciągając się powoli wzięła do ręki telefon. Miała całe pół godziny na załatwienie ważnych spraw.
Czytaj dalej „Wielbicielki Kubusia. Część pierwsza.”
Aleksandra. Część druga, ostatnia.
Każdy, nawet najbardziej ekscytujący weekend ma swój koniec. Nie inaczej też było też z tym, wysoce rozrywkowym i emocjonującym. – W sumie szkoda, myślała Aleksandra pakująca bagaże swoje i księciunia do bagażnika jego auta. – Tak właściwie to przydały by się jeszcze ze dwa dni – westchnęła i wśród licznych okrzyków pożegnania wydobywających się z ust pozostawianego na idyllicznej wsi grona przyjaciół, wsiadła z księciuniem do auta i ruszyła w drogę do domu.
Czytaj dalej „Aleksandra. Część druga, ostatnia.”
Aleksandra. Część pierwsza.
Bawiąca się pysznie ze swoim ulubionym księciuniem podczas weekendu u przyjaciół na wsi Aleksandra, usłyszała nagle dźwięk nadchodzącej wiadomości z Messengera. Przeprosiła siedzące na tarasie wśród drzew, piwa i grillowanych kiełbasek towarzystwo, rozbawiona niebotycznie usłyszanym przed chwilą dowcipem, zręcznie i z wprawą opowiedzianym przez Mariusza, osobistego przedstawiciela wyższych sfer, wzięła telefon do ręki, rzuciła okiem na otrzymaną wiadomość, machinalnie na nią odpowiedziała i wróciła do rozbawionego towarzystwa. Oświecenie przyszło po kilku sekundach.
Czytaj dalej „Aleksandra. Część pierwsza.”

